Każdy dzień wczesnej terapii jest dla mnie szansą na szczęście.

Julka czeka na pomoc

Z Gizałek wszędzie daleko, tym bardziej dla 6-letniej Julki, która potrzebuje pomocy. JULKA MOGŁABY CHODZIĆ

Z Gizałek wszędzie daleko, tym bardziej dla 6-letniej Julki, która potrzebuje pomocy. Dziewczynka ma przykurcz mięśni nóg, ale lekarze mówią, że to można pokonać. - Julka mogłaby chodzić - opowiadają rodzice. Sami nie są jednak w stanie zapewnić córce koniecznej rehabilitacji i indywidualnej opieki pedagoga -

Tomek! Tomek! Złapiesz? Patrz! - Julka rzuca klockami, kiedy fotoreporter "Gazety" Tomek Kamiński robi jej zdjęcie.

- Patrz! Patrz! Patrz! - śmieje się.

Julka ma 6 lat, mieszka we wsi Gizałki koło Pleszewa. Nie widzi i nie chodzi samodzielnie.

- Urodziła się zdrowa. Miała kilka miesięcy, kiedy zauważyłam, że jej oczy tak... drżą. Jeździłam do okulisty, neurologa, mówili, że wszystko jest w porządku. Ale ona coraz bardziej płakała - mówi mama Julki. Po roku zdiagnozowano: rak mózgu. - Operacja, intensywna chemia, naświetlania i kolejne chemie, bo guz był w takim miejscu, że nie można go było w całości usunąć. Cały czas w szpitalu. Walka o życie. Krzyk i ból. Po operacji straciła wzrok - opowiada mama o tym, jak wyglądało pierwszych pięć lat życia dziecka.

Ale teraz, od kilku miesięcy, Julka jest w domu, nie jeździ do szpitala, choroba zatrzymała się, guz nie rośnie. Zaczęła chodzić do zerówki. Jest w grupie 25 zdrowych dzieci. Dziewczynka potrzebuje teraz w zerówce stałej, indywidualnej opieki nauczyciela, który pomoże niewidomemu dziecku przygotować się do szkoły i intensywnej rehabilitacji.

W tej chwili ma tylko dwie godziny w tygodniu indywidualnych zajęć - tyle opłaciła gmina Gizałki. To za mało. Od nowego półrocza Julka ma dostać kilka godzin zajęć więcej, bo właśnie weszły w życie przepisy, które zapewniają indywidualne nauczanie niepełnosprawnym sześciolatkom. Ale i to może dziecku nie wystarczyć.

- Julka nie funkcjonuje tak jak jej rówieśnicy, musi nadrabiać braki i zdobywać podstawowe umiejętności z wcześniejszych etapów rozwoju. Ona zamiast bawić się jak inne dzieci była kilka lat unieruchomiona w łóżeczku, w szpitalu. Musi teraz bardzo intensywnie pracować. Cały czas powinien być przy niej w zerówce nauczyciel wspomagający - podkreślają pedagodzy. Na opłacenie takiego dodatkowego etatu w gminie brakuje pieniędzy. Brakuje też pieniędzy na rehabilitację. - Julka ma przykurcz mięśni nóg, ale lekarze mówią, że to można pokonać. Julka mogłaby chodzić - opowiadają rodzice. Sami robią, co mogą, ale nie stać ich na zapewnienie dziecku takiej rehabilitacji, jaka jest konieczna. Gdyby mieszkali w większym mieście, pewnie łatwiej byłoby znaleźć pomoc. Jednak w małych Gizałkach są zdani praktycznie tylko na siebie.

- Głośniej! Głośniej! - woła Julka, gdy mama włącza płytę z jej ulubionymi piosenkami. - "Panie Janie, panie Janie..." - dziewczynka śpiewa. - Najchętniej całymi dniami słuchałaby piosenek i śpiewała. Czasem wchodzimy do sklepu, a Julka zaczyna śpiewać i czeka na oklaski - uśmiecha się mama. - Bo kiedy leżała w szpitalu i przez chwilę nie bolało, to lubiła śpiewać, a pielęgniarki klaskały, żeby sprawić jej radość.

2008-12-18 Autor: Violetta Szostak  Fot. Tomasz Kaminski

Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań